RSS

poniedziałek, 23 listopada 2009

"Gaweda o milosci ziemi ojczystej"

Bez tej miłości można życ,
mieć serce suche jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pic
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własna miarę znań nadzieje,
w mroku kryjówkę sobie uwić,
o blasku próchna mówić ,,dnieje'',
o blasku słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z naglą powalone,
które na płytko wrosło w ziemie,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
Ziemio ojczysta, ziemio jasna,
nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, duma, gniewem.
Nie będę jak zerwana nic,
Odrzucam pusto brzmiące słowa.
Można nie kochać cie - i żyć,
ale nie można owocować.
Ta dawność jej w głębokich warstwach... Czasem pośrodku drogi stanę:
może nieznanych pieśni garstka
w skrzyni żelazem nabijanej,
a może dzban, a może łuk
jeszcze się w łonie ziemi grzeje,
może pradawny domu próg
ten, którym wkroczyliśmy w dzieje?
Stad idę myślą w przyszłe wieki, wyobrażenia nowe składam.
Kamień leżący na dnie rzeki
oglądam i kształt jego badam.
Z kamienia tego rzeźbiarz przyszły wyrzeźbi głowę rówieśnika.
Ten kamień leży w nurcie Wisły,
a w nim potomna twarz ukryta.
By na tej twarzy spokój był
i dobroć, i rozumny uśmiech,
naród mój nie żałuje sił,
walczy i tworzy, i nie uśnie. Pierścienie świetlnych lat nad nami, ziemia ojczysta pod stopami.
Nie będę ptakiem wypłoszonym
ani jak puste gniezdo po nim.
Pytania zadawane sobie 1954

Brak komentarzy: